“Dla Ciebie jestem sobą” to piosenka z repertuaru Kabaretu (Kabaret Starszych Panów). Teraz ten utwór postanowił zinterpretować duet Linia Nocna. Kabaret Starszych Panów, odcinek „Jesienna noc” (fragment) Starsi Panowie w jesienny wieczór czekają na ślusarza, który miał przyjść tydzień temu i założyć zamek w drzwiach… Wreszcie po długim oczekiwaniu zjawia się fachowiec. Wchodzi Ślusarz, prowadząc za rękę Sierotkę, zgrabną dziewczynę ubraną nader skromnie. ŚLUSARZ Musicie, panowie, jeszcze, niestety, poczekać z tym zamkiem, bo przede wszystkim trzeba się zająć człowiekiem. A to jest człowiek głęboko nieszczęśliwy! Sierota! Wiem o niej wszystko. Straszne dzieciństwo, ojciec – spawacz na gorąco, ale niestety alkoholik. Bił mamusię, drobną inteligentkę, Wiśniewską. Na szczęście mamusia była tak drobną inteligentką, że przeważnie chybiał, trafiając w różne inne przedmioty. Raz trafił w początek ekspresu Warszawa–Budapeszt i to był koniec tatusia. Koszmarne dzieciństwo! A teraz niech panowie zobaczą, co to dziecko ma na sobie! Trzeba zobaczyć człowieka, panowie, chociaż to era mechanizmów! Rozbierz się, moje dziecko! Mimo protestu Panów Ślusarz apodyktycznie doprowadza do strip-tease’u Sierotki. Nie widać jej, kiedy Ślusarz podaje panom kolejno części jej skromnego przyodziewku, litując się nad jego skromnością. Wreszcie, kiedy można by przypuścić, że Sierotka jest już bez niczego… ŚLUSARZ A teraz proszę! Spójrzcie, panowie, śmiało, bez zahamowań! Nieśmiałe spojrzenia Panów wspinają się wzdłuż zgrabnych nóżek Sierotki, natrafiając na wysokości bioder na, dopasowaną dobrze do figury dziewczęcia, metalową zbroję. ŚLUSARZ Tak, proszę panów! Statystowała w „Grunwaldzie” i do dziś dnia nie może tego zdjąć! A przecież, na miłość Boską, Grunwald to wprawdzie wielki sukces oręża polskiego i pułków ruskich, 1410, ale za cóż zakuwać sieroty? Ani się schylić, ani wyjść za mąż! Szczęście, że spotkała ślusarza, panowie! Wezmę ją dziś pierwszą na warsztat, bo potwornie współczuje człowiekowi. Tylko, niestety, krajowe rozkuwacze są do niczego, a na zagraniczny nie mam środków. Postanowiłem więc prosić panów dodatkowo o pomoc doraźną. Dla dobra tego dziecka. PAN A Ależ oczywiście. (sięga do portfelu) Pan zechce zawsze do nas w takich wypadkach. ŚLUSARZ Dobrze. (zaglądając w portfel Pana A) Panowie, to Barbara! Barburka! Zróbcie jej przyjemność górnikiem! Przecież to dla niej! (otrzymuje banknot) Dziękuję, kochani. Chodź, biedactwo, pocałuj wujciów! Sierotka całuje, po czym oboje wychodzą. PANOWIE Do widzenia! PAN A No i co? Nie miałem racji? Wspaniały człowiek ten ślusarz! PAN B Zupełnie zgadzam się z tobą. Wspaniały. Co prawda i ta sierotka pięknie złożona. PAN A I tyle słodyczy w spojrzeniu. PAN B Jak myślisz, czy on do nas jeszcze przyjdzie? PAN A Troszeczkę się obawiam, że jak już ją rozkuje… PAN B Ja też… PAN A No cóż… Wiatr ustał i właściwie ten zamek nie jest nam na razie taki znów pilnie potrzebny… PAN B Mój Boże! Mieć taką sierotkę zamiast zamka! PAN A Sporo jednak zawdzięczamy temu zamkowi, żeśmy go nie mieli podczas tej wietrznej nocy. PAN B Trzeba przyznać, że i drzwiom zawdzięczamy sporo. Gdyby nie własne drzwi… i w ogóle mieszkanko. PAN A Co tu ukrywać! Ten bogaty bukiet gości zawdzięczamy temu, że posiadamy własne mieszkanko. PAN B To prawda. Obywatele! Miejcie własne mieszkanka! Obaj Panowie śpiewają: Jak słodko mieć własne mieszkanko: pokoik, kuchenkę i gaz! Za oknem, spowitym firanką uroczo w mieszkanku mknie czas! To czytasz gazetkę w klubowym fotelu, to radia kołysze cię śpiew, to znowu ożywczą się krzepisz kąpielą: I wannę masz własną, i zlew! Fruwają godzinki, jak ptaszki, aż sennie zaczyna ci być… I wtedy zdejmujesz kamaszki, bo bez nich najlepiej jest śnić. I płyniesz nad miastem w tapczana gondoli, i widzisz, jak miasto twe lśni milionem światełek w milionie pokoi i twoim światełkiem wśród nich! Jeremi Przybora, Kabaret Starszych Panów, Czytelnik 1970, s. 35–38. (Visited 591 times, 3 visits today) Read about Bez Ciebie from Wiesław Michnikowski's Piosenki Kabaretu Starszych Panów and see the artwork, lyrics and similar artists. Nieporównany Pan B. W dziewiątym programie Kabaretu Starszych Panów, „Całkiem inna historia” (1962), Panowie, wróciwszy z zimowego urlopu, odkrywają, że pod swą nieobecność uwiedli niejaką Dorotę. Stawić więc muszą czoło obrońcom jej cnoty. Jednym z nich okazuje się postawny Cham (Mieczysław Czechowicz), który, niby po sznurku, trafia do flaszki, trzymanej przez Panów w fortepianie. I czy można przemilczeć profetyczne własności dobrej literatury, jaką niewątpliwie stanowią scenariusze Kabaretu? Opiekun Doroty bowiem, okazawszy kolejny rachunek, dodaje tonem pogróżki: „Jeżeli panowie tego nie załatwicie po męsku, to ja, co prawda, nie mam fizycznych warunków, ale… (z naciskiem) mój brat nie cofnie się przed niczym!”. Wcześniej przedstawił się: „Kaczyński jestem!”. Kto podsunął Jeremiemu Przyborze to nazwisko? A gdyby wątków aktualnych było komu mało, w roli jednego z następnych interesantów zjawia się doktor Biebrzeniewierzewski (majestatyczny Andrzej Szalawski). „– Doktor medycyny? – Medycyny. – Ile? – Tysiąc”. I Pan B. po raz któryś sięga po portfel, by stwierdzić, że brak mu już gotówki. Wszystko to oglądało się jako rzecz całkiem zwykłą, aczkolwiek znakomitą, myśląc w prostocie ducha, że tak właśnie wyglądać ma telewizja. Pobijanie pięścią wisły Rzecz jasna jako 12-latek nie chwytałem rozlicznych, w rodzaju powyższej, aluzji, a chyba nikt wtedy nie chwytał profecji. Wciśnięty między rodziców, walczyłem z sennością, bo pora była późna, starając się, nie bez sukcesu, zapamiętać wszystkie piosenki. Innego sposobu rejestracji nie było – magnetofon w pierwszych latach 60. widziałem tylko raz, w domu pewnego, jak to później nazwano, przedstawiciela nomenklatury. Pierwszy Kabaret, 16 października 1958 r., oglądaliśmy u lekarza, który – stąd znajomość – wyciągnął mnie ze szkarlatyny; drugi i następne już na domowej wiśle, a z czasem natesli. Zapadł mi w pamięć rytuał podnoszenia wierzchniej klapki tej wisły, włączania, czekania, aż nagrzeją się lampy, następnie pobijania z wyczuciem z tyłu i z boku, aż deszcz na ekranie rozmiarów szkolnego zeszytu zamieni się w planszę z syrenką. I chwile bezsilności, gdy siadało napięcie i duet Jerzego Wasowskiego z Jeremim Przyborą w ułamku sekundy zmieniał się, na kto wie, jak długo, w szum zakłóceń. Na szczęście Kabarety powtarzano, przynajmniej te późniejsze. Tak, Kabaret Starszych Panów to było święto rodzinne, i nieczęste – raz na pół roku. Do tego czasu poprzednie piosenki, te co lepsze, opanowane już były pamięciowo przy zmywaniu, paleniu w piecach, obieraniu kartofli i innych monotonnych zajęciach. Wraz z replikami grymasów Wiesława Michnikowskiego i drugiego Wiesława, Gołasa, krygowaniem się Bohdana Łazuki, sarkastycznym tonem Barbary Krafftówny i zawieszeniami głosu Kaliny Jędrusik. Rodzice (dom był muzyczny) najwyraźniej doceniali edukacyjne walory tego repertuaru. Toteż, nie bardzo wiedząc, o czym rzecz traktuje, wyśpiewywałem wszeteczną przygodę „Kapturka 62”, rozpustne kuplety „Już kąpiesz się nie dla mnie”, ekshibicjonistyczne podteksty („Kto to tam, zza krzaków?”) piosenki „Nad Prosną” tudzież hańbiącą polski czyn zbrojny „Zosię i ułanów”. Wszystko kręciło się wszak w światku mniej więcej znajomych i mama po nocnej chałturze przy pianinie na placu Powstańców opowiadała, jak w przerwie próby budziła Kalinę śpiącą w futerale kontrabasu. Pamięć rodzinna rejestrowała zmiany w tekstach piosenek: „Bez ciebie jestem tak nudny jak akademia na cześć” w nagraniu płytowym zmieniło się w „jak festiwale na pieśń”. Świństwo! Natrząsaliśmy się też z wymuszonych przez rymy nadużyć gramatycznych: „Lecz choć go ugasi straż / Czy to stąd nie płynie aż”, nie wiedząc, do czego w tej dziedzinie posunie się Agnieszka Osiecka. Toteż Kabaret nie tylko od święta konsolidował życie rodzinne. Mogę nazwać się jego dzieckiem. Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski w Kabarecie nie tworzyli przecież dla uczniów szkoły podstawowej i wczesnych klas licealnych, ale w zasadzie i dla nich także. Na tym właśnie polegał fenomen telewizji. Dżdż i mż Aczkolwiek niezbyt świadomie, obu Panów znałem już wcześniej. Radiowy Teatrzyk „Eterek” był w połowie lat 50. czymś na kształt późniejszych Trójkowych „60 minut na godzinę”, tylko rzadszym. Nie wiedziałem jednak, że jego korzonek sięga legendarnych „Pokrzyw nad Brdą” bydgoskiej rozgłośni Polskiego Radia. Na „Eterek”, rozumiejąc już co nieco, załapałem się w okresie październikowym, ale dawne spektakle powtarzano czasem z płyt. Były tam rzeczy niewątpliwie formacyjne dla generacyjnego poczucia humoru. Na przykład pomysł czytania didaskaliów. Kochanek do kochanki: „Przepełnił się kielich mojej goryczy”. Komentator: „Słychać, jak się przepełnia jakiś kielich”. Albo inny komentarz – jeśli dobrze pamiętam, ktoś odjeżdżał na motocyklu: „Słychać, jak zapuścił motor i sam się na nim w labirynt ulic”. Już wtedy Przybora wspinał się na wyżyny parodii. Jego wersja prognozy pogody, powtarzana u nas w domu, brzmiała: „Na pozostałej połaci kraju miejscami dżdż lub mż”. W podstawówce, w autokarze, który woził nas na pływalnię na ulicy Rozbrat, gdzie kwitł folklor szkolny, koledzy recytowali monolog Hamleta: „O rany, jak ciemno, co stanie się ze mną, onegdaj zmarł tato, ojczyma mam za to, i zmartwień mam nawał, bo drania to kawał. Lecz cóż to za zjawa, ponura i krwawa, po zamku się pęta? – Już mnie nie pamiętasz, tatusia, szantrapo? – O rety, to papo!”. Byłem pewien, że to folklor, za jaki mniemałem „Balladę o pewnej Wiśniewskiej” czy „Bal na Gnojnej”. Tymczasem to „Eterek” trafił pod strzechy jeszcze przed czasem tysiąclatek. Dodam, że przez labiryntowe osiedle WSM na warszawskim Górnym Mokotowie, który jakiś urzędas mianował niedawno Starym, biegłem co rano do szkoły, mając w pamięci profesora Pęduszko, desperacko rozpytującego tubylców o adres: „Gdzie Trzepałko?!”. Absurdalny skecz o poszukiwaniu Trzepałki zapowiadał już Mrożka. Co chwila, pomnę, przewijał się tam „strażak pożarny”, wznosząc hasło: „Nie wzniecaj pożarów! Pożar niszczy drewno!”. Całkiem to było godne Zielonej Gęsi, której krótko wcześniej zatkano dziób na dobre. (Na szczęście dyrektorem Radia był przypadkiem Władysław Kopaliński). Na marginesie – urodzaj profesorów, właściwy tamtej epoce, zasługuje na czyjeś magisterium. Profesor Filutek, profesor (angelologii) Bączyński, profesor Tutka, profesor Pęduszko. Ramole kontra stalinizm... Jeśli kto woli inny motyw: w którymś ze spektakli „Eterka” występuje facet, który zatrzasnął się w zbroi i nie umie wyleźć. Mrożkowskie „Półpancerze praktyczne” są chyba późniejsze? A była jeszcze rozkoszna miniatura Waldorffa o rekwizytorze filmowym niemogącym rozliczyć użytej na planie XVII-wiecznej artylerii i zmuszonym wstąpić do Polskiego Związku Łowieckiego. „Rodzaj broni: dwie armaty”. Niechby ktoś zanalizował to retro na tle epoki, najlepiej według Derridy. Przybora igrał w „Eterku” śmiało. Pewien skecz ma za bohaterkę inżynierową, hmm, Prącką, której mąż, sztandarowy twórca budowli socrealizmu, polubił mimochodem brygadzistkę Parciankę. Scena, w której czerwona arystokratka zdejmuje pierścionek i daje go „wam, Parcianka” na skrobankę, nie ma sobie równych. Tuż potem zjawia się podwładny wielkiego człowieka, de Vrobel, któremu nazwisko zamknęło drogę do kariery. „Ale teraz mogę nosić »de« z podniesioną głową”. Zdaje się, że cały ten epizod, już anachroniczny, trafił do któregoś z Kabaretów. Albowiem w pewnej części był to cykl samożywny. I słusznie: zmarnowałaby się spora część co najmniej 150 uroczych piosenek. Nie spożytkował jednak Przybora, na szczęście, innego skeczu, gdzie profesor Pęduszko ukrywa kogoś w szafie, a straszne dziecię Mundzio (Tadeusz Fijewski) węszy, chcąc odkryć sekret. Jak się okazuje, jest to w miarę niewinne „podziemie kwaterunkowe”, ale w czasach „Eterka” ukrywanie w szafie kojarzyło się jednoznacznie. Cywilizacja „Przekroju” Autokanibalizm Wasowskiego i Przybory podkręcał na pewno surrealny potencjał Kabaretów. Wypływające z chęci wykorzystania istniejącego już materiału igraszki z czasem, retrospekcje, flashbacki poszerzały spektrum postaci o hrabiny rodem z „Madonny sleepingu” i lowelasów z „Kultu ciała”. Wytworzył się jedyny w swoim rodzaju amalgamat nostalgii i umowności, liryzmu i sans rire pense’u, czyli ścichapękostwa. Przez życie Starszych Panów przewijają się jak w kalejdoskopie hetery i niewiniątka, detektywistki (?) i utrzymanki Portugalczyków, tanie bądź groźne dranie i pomidoromaniacy, pogodni staruszkowie i marsowi rotmistrze, wampiry i sędziowie pożyczający do pierwszego, hodowcy grzybków na suficie i zwariowani myśliwi. By nie pominąć podejrzanych dosmucaczy i innych osobników w trenczach, pilnie patrzących Starszym Panom na palce. Wszystko zaś uplątane w zawrotne gry językowe, jakich nie znała dotąd nasza mowa śpiewana. To niewątpliwie Polska, czasem nawet dość przejmująca, jak w zabójczo złośliwej pieśni „Taka gmina” (którą niesprawiedliwie pominęli przed laty Kornhauser z Zagajewskim w swym „Świecie nie przedstawionym”), ale Polska z nieprawdziwego zdarzenia, ze snu Witkacego, jak myślę. Jakim cudem akceptował to wszystko szef Radiokomitetu, Włodzimierz Sokorski, ćwierćinteligent i stalinista, pojąć nie sposób. Co pewne, to że Kabaret rozmiękczył go ideowo, skłaniając na starość do erotycznej grafomanii. Lecz wszystko do wiadomo, surrealizm nie może się obyć bez faceta w meloniku, patrz René Magritte, Roland Topor, Jan Lenica, Daniel Mróz i Mrożek. Toteż w wykreowanej przez Przyborę krainie poza czasem, interferującej ze współczesnością staroświeckich Panów, wciąż pełno postaci przywodzących na pamięć idyllicznych zakochanych Jeana Effela, wściekłe stare damy Alberta Dubouta, złośników Michaela Chevala... Świat Kabaretów ma jedno z kłączy, graficzne, w popularnym imaginarium francuskim, podobnie jak inne we francuskiej piosence. Dość porównać postawę życiową Panów z klimatem, który otacza bohatera filmów zapomnianego dziś także Jacques’a Tati. W polskiej wersji telewizyjnej wizja ta padała na ekran syntetycznej i dość chwiejnej scenografii Jerzego Skarżyńskiego, której tekturowo-kretonowa fikcyjność rzucała wyzwanie solidnym dekoracjom ówczesnego Teatru Telewizji. Iluzję Kabaret budował własnymi środkami: niepodobną do niczego muzyką, ekspresją aktorską, cienkim humorem, zabarwionym ironią i wzruszeniem, jakim emanowały teksty. Epoka między 1957 a 1967 r., srebrny wiek XX-wiecznej kultury polskiej, coraz wyraźniej rysuje się jako samoistne zjawisko. Aż dziw, że brak opracowań zdolnych ująć pod jedną okładką „Do widzenia, do jutra” Morgensterna, Osiecką i Mrożka, „Ewa chce spać” Chmielewskiego, Piwnicę pod Baranami i ceramikę włocławską, „Ty i Ja”, „Niewinnych czarodziei” Wajdy i Afanasjewa z Sopotu, Borowczyka, groteski Lema i plakaty Cieślewicza... Z tego punktu widzenia Kabaret Starszych Panów należy bez wątpienia, w chronologii i ideowo, do tego, co Justyna Jaworska nazwała parę lat temu „cywilizacją »Przekroju«”. Owa efemeryczna cywilizacja była bąblem, w którym schronić się mogli wszyscy niezżerani przez resentyment, utrzymujący dystans wobec propagandy, sceptyczni a pogodni, spragnieni mimo wszystko radości i satysfakcji z życia, sztukujący realnośćmarzeniem i łatający ją poczuciem humoru. „Przekrój” Mariana Eilego, punkt zborny tych emigrantów wewnętrznych, do których należała połowa inteligencji, był jednak otoczony konstelacją samoistnych enklaw w rodzaju Teatru Współczes- nego w Warszawie, Szkoły Filmowej w Łodzi, Warszawskiej Jesieni, ASP w Sopocie, Jazz Jamboree i kawiarni PIW-u. Na niedalekiej orbicie widniał też gmach telewizji na placu Powstańców, póki liczba odbiorników nie przekroczyła pół miliona. Niech sobie Marek Lusztig komponuje muzyczkę, niech Xymena Zaniewska kleci swe scenografie, niech Adam Słodowy wkręca śrubki, niech inżynierowi Witoldowi Lubbemu pękają probówki, niech Wicherek pokazuje zrośnięte marchwie – ale, jako się rzekło, do czasu. W roku 1966 na Kabaret Starszych Panów pojęty tak jak powyżej w telewizji nie było już miejsca. I to była zapowiedź końca. Uwiedziony Doświadczenie życiowe uczy, niestety poniewczasie, że nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza to, co dobre, kończy się dziwnie nagle. O ile pomnę, po warszawce poszły plotki, że między Panami trwa konflikt – krótko mówiąc, psuje wykorzystali moment. Próby reanimacji Kabaretu bez Jerzego Wasowskiego, któremu to się ponoć znudziło, nie przyciągnęły już mej uwagi. Może minęła też chwila historyczna. Jeremi Przybora jął pisać parodie „Balladyny” i „Medei”, komedie zaprawione humorkiem „Podwieczorku przy mikrofonie”: „Ślepe uczucie mgra Wyprostka”, „Mężczyzna do wzięcia”, „Happy end”, musicaliki z życia biurowego: „Gołoledź”, „Definitywny upadek prezesa” czy „Departament trzynasty”. Wreszcie, w roku 1978, wydał powieść „Uwiedziony”. Przedostatni książę Rozłupski, uwiedziony tam w stogu siana przez zdrową, wiejską Jagusię i porzucony z dzieckiem, wyklęty przez rodzica, żyje potem jako utrzymanek właścicielki trafiki, walczy o byt jako fordanser. Dopiero nowa rzeczywistość, zdjąwszy mu z barków troskę o chleb, zapewnia bezetowi (skrót od „były ziemianin”) pozycję równą innym obywatelom, tzn. urzędnika. Aliści przez ów szmat lat dziecię, owoc mezaliansu, nie rośnie. I dopiero w naszych czasach okazuje się, że go wcale nie było. Zatroszczyć się o sens tego zjawiska miał bodaj czytelnik. Autorowi fabuła ta posłużyła głównie do żartów: „– Nie wiedziałem, że jeździsz konno... – Bo nie jeździłam, zanim mnie rotmistrz nie rozsmakował w pozycji jeźdźca!”. W twórczości Jeremiego Przybory gruby rechot był czymś całkiem nowym. Cykl Kabaretów, plus może oparty na tychże film „Upał” (1964), to korona dzieła Przybory (i Jerzego Wasowskiego oczywiście). Szesnastopałkowa i złota. Aczkolwiek... Czy ktoś urodzony w XXI w. pojmie (wyjaśniony powyżej) dwuwiersz: „Ale z drugiej strony, czy na Marsie gra, / Gdy w ankiecie się »ziemianin były« ma”? Albo: (można śpiewać) „O tym, jak do się lgną dorośli, / A kaczy drób do roślin”? Nie sposób przecie dodawać w przypisie słów piosenki Mieczysława Wojnickiego, którą dręczono nas przed pół wiekiem: „Kaczuszko, już maki są tak duże, duże, duże...”. Albo czy będzie wiedział, że „Addio, pomidory!” to romans cygański godny przedrewolucyjnej moskiewskiej knajpy Jar?Że „Pieśń skautów oceanicznych” to parodia przebojów Izaaka Dunajewskiego z przedwojennych sowieckich filmów „Cyrk”, „Świat się śmieje” i „Dzieci kapitana Granta”? Czy dosłyszy, że w piosence „Puk, puk, puk” ta sama melodia pojawia się na przemian jako walczyk i shimmy? Inwencja Jeremiego Przybory była nieporównana. Jednakże w trakcie ośmiu lat istnienia Kabaretu milczano na jej temat. Nie można było opatrzyć jej komentarzem, bo zasada, że komentarz jest jaśniejszy od tego, co komentuje, zagrażała bytowi programu. A dziś za że jednak nie. © JAN GONDOWICZ (ur. 1950) jest krytykiem, tłumaczem i eseistą. Przełożył „Słownik komunałów” Flauberta (1993), powieści i sztuki Jarry’ego, teksty Josifa Brodskiego i Georges’a Pereca. Za tłumaczenie „Ćwiczeń stylistycznych” Raymonda Queneau otrzymał Nagrodę „Literatury na Świecie”. Autor monografii „Schulz” (2006), zbioru esejów „Paradoks o autorze” (2011) oraz „Duch opowieści” (2014). Ostatnio pod jego redakcją ukazał się zbiór tekstów Tadeusza Boya-Żeleńskiego „Mity i zgrzyty” (2016). DWA OLBRZYMIE TOMY: jeden liczy 1100 stron, drugi – 1500, a będzie jeszcze trzeci! Dopiero wydane przez Znak pod redakcją Teresy Drozdy „Dzieła (niemal) wszystkie” Jeremiego Przybory uświadamiają, jak ogromny był jego dorobek... W tomie pierwszym (2015) znalazły się teksty z Kabaretu Starszych Panów, Teatru „Eterek”, słuchowiska i „Listy z podróży”. Tom drugi, który właśnie się ukazał, zawiera „Divertimenta”, „Teatr nieduży”, opowieść „Uwiedziony”, „Autoportret z piosenką” oraz opowiadania i teksty rozproszone. Tom trzeci przyniesie pełne wydanie wspomnień Przybory: „Przymknięte oko Opaczności. Memuarów części wszystkie”. Do tego ilustracje mistrzów grafiki: Bohdana Butenki, Jacka Gawłowskiego, Marka Raczkowskiego, Piotra Sochy, Ewy Stiastny i Marcina Wichy. Plus komentarze Stanisława Barańczaka, Arnolda Mostowicza, Richarda A. Antoniusa i Krzysztofa Teodora Toeplitza. Czytajcie i radujcie się! ©℗TF
Artur Gotz. Koncert w Opolu [fot. Mariusz Majeran] Koncert Artura Gotza, który wystąpił na Koncercie Promenadowym w Opolu, przyciągnął tłumy Opolan. Większość z nich znała Piosenki Kabaretu Starszych Panów i śpiewała z piosenkarzem. Koncert miał formę show scenicznego z piosenkami, konkursem i interakcją z publicznością.
Najnowsze Najlepsze 06:50 Kabaret Starszych Panien kabareto 05:56 Kabaret Starszych Panów - Krystyna Walczakówna, Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski - Puk, puk, puk Slodziaczek 05:37 Kabaret Starszych Panów - Barbara Rylska - Czemu zgubiłam korale Slodziaczek 04:29 Kabaret Starszych Panów - Jeremi Przybora, Kalina Jędrusik - Jesienna dziewczyna Slodziaczek 03:39 Kabaret Starszych Panów - Jeremi Przybora, Wiesław Michnikowski, Barbara Rylska - Portugalczyk Osculati Slodziaczek 02:28 Kabaret Starszych Panów - Wiesław Michnikowski, Jeremi Przybora - Bo we mnie jest sex Slodziaczek 04:34 Kabaret Starszych Panów - Jerzy Wasowski, Barbara Krafftówna - Dziewica Anastazja Slodziaczek 03:52 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Do ciebie szłam Slodziaczek 04:14 Kabaret Starszych Panów - Edward Dziewoński - Ostatni zdun Slodziaczek 03:54 Kabaret Starszych Panów - Jeremi Przybora, Krystyna Walczakówna - Jakże ściana ta cienka Slodziaczek 02:44 Kabaret Starszych Panów - Jerzy Wasowski, Barbara Krafftówna - W czasie deszczu dzieci się nudzą Slodziaczek 02:59 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Zupełnie jak ty Slodziaczek 03:10 Kabaret Starszych Panów - Odrobina mężczyzny Slodziaczek 03:41 Kabaret Starszych Panów - Wiesław Michnikowski o koniu Slodziaczek 03:56 Kabaret Starszych Panów - Mieczysław Czechowicz - Pani Monika Slodziaczek 04:17 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Nie pamiętam Slodziaczek 03:30 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Utwierdź mnie Slodziaczek 04:02 Kabaret Starszych Panów - Barbara Krafftówna - Zakochałam się w czwartek niechcący Slodziaczek 04:08 Kabaret Starszych Panów - Barbara Krafftówna, Bohdan Łazuka - Przeklnij mnie Slodziaczek 01:33 Kabaret Starszych Panów - Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski - Rodzina Slodziaczek 02:58 Kabaret Starszych Panów - Wiesław Michnikowski - Jeżeli kochać to nie indywidualnie Slodziaczek 02:32 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Pa, Tato, Pa (List Stokrotki) Slodziaczek 02:42 Kabaret Starszych Panów - Edward Dziewoński - Modlitwa Barnaby Slodziaczek 03:16 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Slodziaczek 01:50 Kabaret Starszych Panów - Barbara Krafftówna, Jerzy Wasowski - Szarp pan bas Slodziaczek 04:11 Kabaret Starszych Panów - Bohdan Łazuka - To było tak Slodziaczek 02:36 Kabaret Starszych Panów - Wiesław Michnikowski - Addio pomidory Slodziaczek 02:59 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Zmierzch Slodziaczek 03:17 Kabaret Starszych Panów - Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski - Herbatka Slodziaczek 03:09 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - Dla ciebie jestem sobą Slodziaczek 04:58 Kabaret Starszych Panów - Barbara Krafftówna, Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski - Ubóstwiam drakę Slodziaczek 03:51 Kabaret Starszych Panów - Jarema Stępowski, Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski - Zimy żal Slodziaczek 03:49 Kabaret Starszych Panów - Wiesław Michnikowski, Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski - Wesołe jest życie staruszka Slodziaczek 01:50 Kabaret Starszych Panów - Barbara Krafftówna - Wesoły deszczyk Slodziaczek 02:04 Kabaret Starszych Panów - Jarema Stępowski, Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski - Odrażający drab Slodziaczek 03:27 Kabaret Starszych Panów - Barbara Krafftówna - Manio, to moje słonko Slodziaczek 02:44 Kabaret Starszych Panów - Kalina Jędrusik - O, Romeo! Slodziaczek 03:45 Kabaret Starszych Panów - Zosia i ułani Slodziaczek 02:11 Kabaret Starszych Panów - Podła Slodziaczek 01:58 Kabaret Starszych Panów - Staruszek do wszystkiego Slodziaczek 02:43 Kabaret Starszych Panów - Luciu, wróć, Luciu Slodziaczek 03:59 Kabaret Starszych Panów - Molly i pieprzówka, a śpiewak podwórzowy Slodziaczek 00:29 Kabaret Starszych Panow - Kaczyński jestem... Slodziaczek 03:47 Kabaret Starszych Panów - Kuszelas Slodziaczek « 12 » »»
Tabela 1. Wykaz programów Kabaretu Starszych Panów. WIECZÓR I Popołudnie Starszych Panów. W czwartek 16 października 1958 roku, o 20:30 telewidzowie po raz pierwszy przywitali w swych domach Starszych Panów. Kiedy Starszy Pan B witał się z odbiorcami zasiadającymi przy odbiornikach telewizyjnych, Starszy Pan A pogwizdywał w tym O PORTALU Portal to codzienny serwis historyczny, setki artykułów dotyczących przede wszystkim najnowszej historii Polski, a także materiały wideo, filmy dokumentalne, archiwalne fotografie, dokumenty oraz infografiki i mapy. Więcej Na skróty Kategorie tematyczne Polska w XX wieku Wywiady Polska w XX wieku Rocznice Postacie Kalendaria Artykuły Niepodległa Edukacja NAJNOWSZE Zakończył się remont największej świątyni luterańskiej w Polsce Badania archeologiczne na budowie obwodnicy Nałęczowa Ruszyła budowa pawilonu centrum edukacji artystycznej w Rybniku Koncert piosenek powstańczych z Ferajną z Hoovera – w niedzielę w Warszawie MEiN: blisko 6 mln zł dla laureatów programu Nauka dla społeczeństwa Polecamy W Budapeszcie otwarto wystawę „Polacy–Węgrzy. 1000 lat historii” 70 lat temu zmarła Krystyna Skarbek, pierwsza agentka brytyjskiego wywiadu w czasie II wojny światowej W Katowicach odznaczono weteranów działań poza granicami państwa Powstał mural upamiętniający hetmana Jana Klemensa Branickiego Weekend w MNW z okazji 160. rocznicy urodzin Newsletter Oświadczam, że wyrażam zgodę oraz upoważniam Muzeum Historii Polski, ul. Mokotowska 33/35, W-wa (dalej MHP) jako Administratora danych osobowych oraz wszelkie podmioty działające na rzecz lub zlecenie MHP do przetwarzania moich danych osob. (e-mail) w zakresie i celach niezbędnych do otrzymywania newslettera od dnia wyrażenia tej zgody do jej odwołania. Jestem świadomy/a, że mam prawo w dowolnym momencie odwołać zgodę oraz że odwołanie zgody nie wpływa na zgodność z prawem przetwarzania, którego dokonano na podstawie zgody udzielonej przed jej wycofaniem. Jestem też świadomy/a, że przysługuje mi prawo dostępu do moich danych, do ich sprostowania, do ograniczenia przetwarzania, do przenoszenia danych, do sprzeciwu wobec przetwarzania. 6-cio płytowy album „Piosenki Kabaretu Starszych Panów od A do Z” został pierwotnie wydany w 2008 roku. W albumie usłyszeć można niezapomniane piosenki w wykonaniu twórców Kabaretu Starszych Panów – Jerzego Wasowskiego oraz Jeremiego Przybory, a także m.in. Ireny Kwiatkowskiej, Krystyny Sienkiewicz, Kaliny Jędrusik, Barbary Wrzesińskiej, Barbary Krafftówny, Edwarda
Z Kayah o jej najnowszej płycie "Panienki z temperamentem", na której wspólnie z Renatą Przemyk zmierzyła się z nieśmiertelnymi piosenkami z Kabaretu Starszych Panów, rozmawia Robert Starszych Panów to klasyka. Ba, dla mnie legenda. Nie bała się Pani zmierzyć z legendą?Nie boję się muzyki ani pracy w studiu. Jest to dla mnie czysta przyjemność. A kiedy obcuje się z takimi piosenkami - podwójna. Ponieważ miały one już swoje mistrzowskie wykonania, nie próbowałam na siłę przeskoczyć poprzeczki. Starałam się zwyczajnie bawić i tekstem, i muzyką. Teksty, nieraz karkołomne, zawiązywały mi język na supełek, ale jaka satysfakcja, kiedy udało się go już rozwiązać (uśmiech).Piosenki z Kabaretu towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo. Pamiętam, jak oglądałem ich w czarno-białym telewizorze z całą rodziną, ciotkami, babcią, kuzynostwem... A Pani jakie ma wspomnienia związane z Kabaretem?Teksty tych piosenek, nieraz karkołomne, zawiązywały mi język na supełek, ale jaka satysfakcja, kiedy udało się go już rozwiązaćPodobne. I ja jako dziecko ciągle czekałam na emisję kolejnych odcinków, choć nie wszystkie wtedy niuanse były dla mnie klarowne. Niesamowite jest to, że po tylu latach mój syn jako dziecko również przepadał za piosenkami z Kabaretu. Niepojęta uniwersalność i wręcz nieśmiertelność. Zawsze Starsi Panowie kojarzyli mi się z niezwykłą elegancją i nieprzeciętną inteligencją. Ze smutkiem stwierdzam, że gdyby dziś stawiali swoje pierwsze kroki, przepadliby w zalewie masowego chamstwa. Dziś jak się komuś w kabarecie nie ubliży, nie wytrze kimś ust, jest się niewidzialnym. Znika, boję się, że bezpowrotnie, określenie jako mały facet, najbardziej czekałem na występy Kaliny Jędrusik - to chyba była pierwsza kobieta w moim życiu. Czekałem, kiedy pojawi się w TV, kiedy zaśpiewa... Dla Pani też była fascynująca?Oczywiście. To legenda, ale nie tylko półprzymkniętych powiek i zmysłowego szeptu, chodzący seks o bujnych kształtach. To wielka aktorka, którą doskonale pamiętam i z Kabaretu, i z wielkich ról, np. w "Ziemi obiecanej". Jako kobieta jednak inaczej ją wspominam. Wiem, że słynęła z temperamentu, była nieprzewidywalna, wybuchowa i naprawdę daleka od konwenansów. Fascynująca swoją seksualnością, bezpośredniością i odwagą życia po swojemu. Znam tyle anegdot na jej temat! Niewątpliwie książka opowiadająca o jej życiu byłaby sensacją, a w ręce młodszych czytelników trafiłaby dopiero po ocenzurowaniu (śmiech).Jaka jest Pani taka najukochańsza piosenka z Kabaretu? Tak się złożyło, że śpiewam moje najukochańsze dwie piosenki. Obie dość, jak na Kabaret, nostalgiczne - "Dla ciebie jestem sobą" i "Do ciebie szłam". Ta ostatnia jest mi niezwykle bliska, niezależnie od tego, w jakim punkcie w życiu się znajduję. Kiedy nagrywałam ją w studiu za pierwszym razem, nie byłam w stanie skończyć piosenki bez łez, co niestety dało się usłyszeć, i choć była to najszczersza reakcja, bałam się, że może być uznana za zabieg marketingowy. Musiałam się wziąć w garść i następnego dnia po prostu nagrać utwór raz jeszcze, wyłączając w sobie te łzawe zaśpiewaniem tych piosenek słuchała Pani godzinami poprzednich wykonań, żeby zaśpiewać inaczej, po swojemu, w swojej interpretacji?Unikałam tamtych wykonań, choć znam je na pamięć. Jednak strach, że można tak bardzo się zasugerować pierwotnym wykonaniem, powodował, że pragnęłam mieć amnezję. Oczywiste jest dla mnie, że aktorsko nie poradzę sobie lepiej niż pani Barbara Krafftówna, i nie ma co się tu siłować. Postawiłam na zwykłą przyjemność obcowania z tak kulturalną i wybitną twórczością. Nie odkrywam Ameryki, bo poza Kolumbem zrobili to już artyści z epoki Kabaretu Starszych Panów. Ja jedynie śpiewam nowoczesne wersje tamtych piosenek, chyląc głowę przed talentem ich dla Pani jest panienka z temperamentem? Jest Pani taką panienką z temperamentem?Jeśli chodzi o temperament, to tytuł płyty nie oznacza, że chcemy przekonać świat, że go z Renatą mamy, to tylko zgrabne zapożyczenie z piosenki. Poza płytą rzeczywiście umiemy być temperamentne. Co to oznacza? Dla mnie - wolę życia, ogromny głód wrażeń, fantazję i odwagę, bo raz kozie śmierć (śmiech).No właśnie. Piosenki na płytę nagrała Pani razem z Renatą Przemyk...Wydaje mi się, że Renata w ogóle bardziej niż ja pasuje do konwencji płyty i koncepcji piosenki poniekąd aktorskiej. Nawet wolę słuchać piosenek w jej wykonaniu (śmiech). To nie tylko kwestia komfortu czy dyskomfortu, że gdy słucham moich wykonań, ciągle myślę, że mogłabym coś poprawić. Zwyczajnie pasuje mi Renaty interpretacja... no, i dykcja, która jest perfekcyjna. Z moich jednak braków postanowiliśmy się trochę pośmiać i je uwypuklić. I tak dostałam do zaśpiewania piosenkę "Szarp pan bas", niemiłosiernie kaleczącą mi język częstą zgłoską R, której od dziecka nie wymawiam. Mnie to drażni, ale wszystkim pozostałym na razie dostarcza powodu do uśmiechu. I dobrze. Bo ta płyta ma albo wzruszać, albo rozweselać. I już. To, że dzielę ten krążek z Renatą, jest dla mnie przyjemnością. Znamy się od lat, niejedno przeżyłyśmy wspólnie. Szczególnie kiedy byłyśmy sąsiadkami. Renata jest dowcipna, bystra i bardzo inteligentna. Uwielbiam z nią żartować, pić winko przy ploteczkach, ale też radzę się jej, zwierzam. To fajny człowiek. Niegdyś zupełnie bezinteresownie próbowała mi pomóc w znalezieniu wydawcy mojej płyty "Kamień". Kiedyś z kolei otworzyła mi oczy na moje fatalne zauroczenie. Nigdy nie dała mi odczuć cienia rywalizacji. Jest na nią zwyczajnie za mądra. Płyta z piosenkami z Kabaretu Starszych Panów była projektem, do którego nas zwyczajnie zaproszono w charakterze gościa, nie jest to nasz pomysł, my z zaproszenia skorzystałyśmy i tak przyszło nam śpiewać na wspólnej płycie. Uważam to za fajną Robert MigdałCały artykuł przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub w serwisie
Film z cyklu "Kabaret Starszych Panów", premiera X programu miała miejsce w 1964 r. 13. Program Kabaretu Starszych Panów - "Przerwa w podróży" - CDA
Urzekł mnie ten filmik, wczoraj słyszałem to na Tok Fm, z komentarzem, że dziś za takie żarty to Kabaret Starszych Panów wyleciałby z telewizji...Oceńcie Sami:
BbiG.
  • gsy2sui6dl.pages.dev/272
  • gsy2sui6dl.pages.dev/58
  • gsy2sui6dl.pages.dev/146
  • gsy2sui6dl.pages.dev/339
  • gsy2sui6dl.pages.dev/229
  • gsy2sui6dl.pages.dev/135
  • gsy2sui6dl.pages.dev/302
  • gsy2sui6dl.pages.dev/188
  • gsy2sui6dl.pages.dev/131
  • kabaret starszych panów kaczyński jestem